Przed meczem z Łotyszami oczekiwania były bardzo duże. Po niespodziewanym remisie na Łotwie, celem było zwycięstwo i dopisanie 3 punktów do tabeli. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i pilanie przegrali 33:57.
– Chyba musimy popracować więcej. Naprawdę, dzisiaj nic nam nie szło. Peter (Ljung) doszedł do drużyny i też mu nic nie pasowało. Warunki były pod drużynę przyjezdnych. Ale nie można tak mówić, bo byliśmy u siebie. Próbowaliśmy, zmienialiśmy co chwilę coś w motocyklach, motory, wszystko. Nie było efektu, nie wiem jaka jest przyczyna – mówi Artur Mroczka z Polonii Piła.
Jedną z przyczyn mógł być deszcz, który zaczął padać tuż przed meczem. W efekcie pilanie stracili atut własnego toru. Praktycznie jedynie Adrian Cyfer potrafił nawiązać równorzędną walkę z żużlowcami Lokomotivu.
– Trzeba wziąć to na klatę, sezon się nie kończy. Trzeba przeanalizować to wszystko. Myślę, że jakby ten tor był taki, jak przed opadami, to byłoby okej. Ja też czułem prędkość, a potem jak zaczęło padać, to wszyscy „straciliśmy” starty i trzeba było od nowa szukać i dopasowywać – tłumaczy Adrian Cyfer.
Wygrana z Lokomotivem miała przybliżyć pilan do awansu do fazy play-off. Porażka bardzo skomplikowała sytuację.
– Będziemy dalej walczyć. Play-off'y jeszcze nam nie uciekły, chociaż po takiej porażce trudno w to wierzyć. Nie składamy broni, na pewno wyciągniemy z tego wnioski i będziemy walczyć tak, jak walczyliśmy na Łotwie – zapowiada Waldemar Cisoń, trener Polonii Piła.
Komentarze