To co wydarzyło się dokładnie rok temu dla większości z nas było szokiem lub zaskoczeniem. 24 lutego Rosja zaatakowała Ukrainę. Pełnowymiarowa wojna z imperialnym agresorem zmieniła życie nie tylko obywateli Ukrainy, ale także nasze. Polsko-ukraińską granicę zaczęły przekraczać miliony uchodźców. Naprędce trzeba było organizować dla nich pomoc. Zaczęło się pospolite ruszenie...
Dokładnie przed rokiem, 24 lutego o 4 nad ranem Rosja zaatakował Ukrainę. Rosyjscy żołnierze od początku dopuszczali się zbrodni wojennych. Ostrzeliwali obiekty cywilne, w tym szkoły i szpitale, bestialsko torturowali żołnierzy i mieszkańców. Nie rzadko zdarzały się gwałty i grabieże.
- Cztery noce nie spałem. Bałem się, żeby nie oberwać. To było takie straszne... - mówi, nie ukrywając łez, uchodźca wojenny Anatoli Tymczuk.
W tej nieludzkiej agresji zginęły dziesiątki tysięcy cywilów. Miliony kobiet i dzieci uciekając przed wojennym piekłem zaczęły przekraczać polską granicę. Jednym z pierwszych punktów doraźnej pomocy był Przemyśl. Tam właśnie ruszyło wiele konwojów humanitarnych z wolontariuszami i darami, także z Piły.
-To był taki odruch serca od mieszkańców - dodaje współorganizator humanitarnych konwojów Krzysztof Kassner.
Trudno nawet zliczyć, ile ton darów pojechało wtedy z naszego miasta na granicę.
-Pamiętam dokładnie jak autokar miał wyjeżdżać za dwie czy trzy godziny była zbiórka i był jeden kartonik w holu uczelni, a za chwile nie było miejsca, gdzie te dary stawiać - wspomina Krzysztof Kassner.
W pospolitym ruszeniu na UAM przyjeżdżało coraz więcej osób.
- Były osoby, które pomagały w sortowaniu, pakowaniu, oklejaniu, byli wolontariusze, którzy mogli pojechać tam, były osoby, które tworzyły grafiki, odbierały telefony i koordynowały tych wolontariuszy - dodaje.
- Dla Piły przyjazd w prawie w jednym czasie 4,5 tys. uchodźców to było wyzwanie. Trzeba było tu wszystko przygotować. Od miejsc noclegowych, od zaopatrzenia, od tych darów które trzeba było im przekazywać - wyjaśnia komendant Straży Miejskiej w Pile Wojciech Nosek.
W czym pomagali wolontariusze. Rozdawano żywność, ubrania i wszystko to co niezbędne. Dary pochodziły od mieszkańców, ale także wielu firm czy nawet miast partnerskich. Część uchodźców chciała zostać w Pile, część była tu na chwilę lub od razu jechała dalej. Aby koordynować oddolną pomoc powstała grupa Pilanie Ukrainie.
- Grupa Pilanie Ukrainie od samego początku była takim kablem, który łączył ludzi, którzy chcą pomagać z tymi, którzy tej pomocy potrzebują. Myślałyśmy, że to się skończy w ciągu miesiąca, dwóch, i odegramy swoją rolę w momencie, kiedy wejdzie pomoc systemowa, rządowa - mówi prezeska stowarzyszenia Agama, administratorka grupy Pilanie Ukrainie Beata Kubiak.
Grupa jest jednak cały czas ważnym kanałem komunikacji. Tym bardziej, że rosyjska agresja nie ustaje, a do Polski nadal przybywają uchodźcy. To w Przemyślu spotkaliśmy 26 letniego niepełnosprawnego Anatolija, który ledwo co uszedł z życiem z Żytomierza.
- Żeby na zwyczajnych ludzi napadali. Proszę cały świat nie bądźcie obojętni. Pomagajcie Ukrainie czym można - prosi Anatoli Tymczuk. Trafił z Przemyśla trafił do Niemiec. Po 1,5 miesiąca życia tam wrócił na Ukrainę. Jak mówi, tęsknił do swoich.
- Znajomy wytatuował mi herb Ukrainy dlatego, że jesteśmy patriotami - tłumaczy. W trakcie rozmowy z nim trudno ukryć łzy...
- Momentami jest strach. Czasami przypomina mi się jak to było i jestem przerażony, że to może zacząć się znowu, ale Żytomierz na razie wydaje się bezpieczny - dodaje.
Ukraina wraz z Kijowem miała upaść w 3 dni. Pomimo ciężkiej zimy, ciągłego ostrzeliwania rakietami i dronami kamikadze miast i miasteczek, broni się jednak nadal.
- Bardzo dużo naszych chłopców teraz ginie. Jest ciężka sytuacja, ale każdy wie, że Ukraina zwycięży, ale chcielibyśmy, aby to wszystko stało się szybciej - mówi uchodźczyni z Ukrainy Yulia Yakovyshyna.
Aby tak się stało Ukraina potrzebuje pomocy militarnej i kolejnych dostaw uzbrojenia z Zachodu. Dziś na Ukrainę wjechały pierwsze z podarowanych przez Polskę czołgów Leopard 2. Tej nowoczesnej broni walcząca armia ukraińska potrzeba znacznie więcej. W tym tej dalekiego zasięgu. Wszystko aby pokonać i wyprzeć ze swojej ziemi rosyjskiego agresora.
- Nasi mężczyźni muszą to zrobić. Oni nam obiecują, że będzie wszystko dobrze - dodaje Yulia. - Slava Ukrainie - kończy Anatoli. I wszystkim Polakom, którzy pomogli, pomagają i będą pomagać...
Komentarze