Od stycznia mieszkańcom Starej Łubianki i okolicznych wsi nie jest tu absolutnie do śmiechu. Po tym jak prowadzący przychodnię 75-letni lekarz rodzinny przeszedł na emeryturę...
Teraz na próżno szukać tu jakiejkolwiek pomocy medycznej. Pacjenci czują się pozostawieni sami sobie. Choć rozumieją powód odejścia lekarza, to trudno powstrzymać im emocje. Bo lekarz rodzinny nie tylko przyjmował na miejscu, ale jeździł również do chorych z wizytami domowymi. W ośrodku pracowała także środowiskowa pielęgniarka.
- Czy to krew poszła pobrać, czy zastrzyki. Po operacji miałam pięć miesięcy ranę otwarta to codziennie przychodziła do mnie a teraz co? - pyta Marianna Gawrońska, mieszkanka Starej Łubianki.
- Mam 86 lat. Mój mąż ma 92 lata. Córka pracuje 12 godz. w szpitalu. Niech mi pan powie jak ja się tam teraz dostanę albo mąż. My potrzebujemy przecież stałej opieki - apeluje Leokadia Gołdyn, mieszkanka Starej Łubianki.
Brak lekarza rodzinnego na miejscu to dramat przede wszystkim dla starszych mieszkańców. Kto może radzi sobie z pomocą rodziny, choć ta w razie potrzeby nie zawsze jest pod ręką.
- Muszą się dzieci zwalniać z pracy i wozić tego starego człowieka, bo przecież innego wyjścia nie ma, a jak się będzie
zwalniać za każdym razem to w końcu wyrzucą go z pracy - twierdzi Marianna Gawrońska, mieszkanka Starej Łubianki.
- Autobus żaden nie staje obok jakiejkolwiek przychodni w Pile. Jedynie zostaje wynajęcie samochodu starszym ludziom i dojechać. Innej opcji nie ma - mówi Beata Nowak, sołtys Starej Łubianki.
- Zainteresowania niestety nie było co jest bardzo przykrą wiadomością, bo nam jako samorządowi zależy na tym, aby ten ośrodek zdrowiał funkcjonował, ale na siłę nikogo tutaj nie przeciągniemy - przekonuje Tobiasz Wiesiołek, wójt Szydłowa.
Czyli w praktyce w grę wchodzą nadal tylko pilscy lekarze. Działacze przekonują, że to miejsce ma potencjał.
Komentarze