Sieci na jeziorach i dziesiątki złapanych w sidła ryb. W taki sposób cały czas działają kłusownicy. Ostatnio w Chodzieży Społeczna Straż Rybacka wyłowiła kilka kilometrów podwodnych pułapek. 
  
 Kłusownicy działają zazwyczaj pod osłoną nocy. Przeczesują szuwary i trzcinowiska. Tam zakładają sieci. O zastawionych sidłach informują wędkarze. Dla kłusowników jest to dochodowy biznes. Mają swoich odbiorców, którzy regularnie kupują od nich złapane w sieci ryby.  
  
 
 
 - Ściągamy siatki dosyć często. Nieraz wędkarz wyłowi i nas poinformuje, nieraz wyciągamy sami. Na przełomie lipca i sierpnia, który jeszcze nie dobiegł końca, na jeziorze Strzeleckim wyciągnęliśmy prawie kilometr siatki - tłumaczy Krzysztof Liskowski, prezes PZW koło Chodzież. 
  
 Do nielegalnie zastawionych siatek wpadają nie tylko ryby, ale także ptaki, czy bobry. Kłusownicy zakładając sieci, sieją duże spustoszenie w naturalnym środowisku akwenu. Chodzieska Straż Rybacka kilka razy na gorącym uczynku złapała amatorów nielegalnych połowów. Kłusownicy obrzucili łódź patrolową kamieniami i butelkami. 
 
 - Najlepiej do takich ludzi nie podchodzić, bo często ci ludzie są bardzo agresywni. Potrafią nawet zaatakować człowieka. Oni to robią nielegalnie, a wiadomo, że jak ktoś robi coś nielegalnie to reakcje mogą być różne na takie zachowania - mówi Jacek Lach, członek zarządu PZW w Zakrzewie.
  
 Władze Polskiego Związku Wędkarskiego apelują o zgłaszanie podejrzanych zachowań. O kłusownikach najlepiej od razu powiadomić policję.  
 
                                     
                                                 
                                                
Komentarze