Mężczyzna zadzwonił po pomoc bo jak twierdził dostał zawału. Na miejscu okazało się, że pod wskazanym adresem nie ma osoby potrzebującej natychmiastowej pomocy a podchmielone towarzystwo.
- Kiedy zgłaszający był już w znacznym stanie upojenia alkoholowego postanowił dla żartu powiadomić wszystkie służby i sprawdzić jak szybko przyjadą. Głupi żart skutkował zaangażowaniem nie tylko patrolu policji, Państwowej Straży Pożarnej oraz zespołu karetki pogotowia - mówi podkom. Maciej Forecki, rzecznik złotowskiej policji.
Mężczyzna usłyszał zarzut bezpodstawnego wezwania służb ratunkowych. A za to szczególnie w tak trudnym czasie epidemii grozi surowa kara.
- Osoby, które wzywają taką interwencję muszą liczyć się z odpowiedzialności karną. Jest to wykroczenie, które podlega karze aresztu, ograniczenia wolności a także grzywny nawet do 1,5 tys. zł. Pamiętajmy o tym szczególnie w tym okresie gdy wszystkie służby ratunkowe mają bardzo dużo pracy - tłumaczy mł. asp. Jędrzej Panglisz, rzecznik pilskiej policji.
W Pile pewna kobieta także pod wpływem alkoholu i dla żartu wezwała karetkę dwukrotnie tego samego dnia. Ratownicy medyczni mówią wprost – to skrajna głupota i narażanie życia tych, którzy faktycznie potrzebują pomocy. Nad bezpieczeństwem ponad 136 tys. mieszkańców powiatu pilskiego...
- Czuwa pięć zespołów ratownictwa medycznego. Oznacza to, że wystarczy, że pięcioro pacjentów będzie w tym samym czasie potrzebowało pomocy i musimy o wiele wiele dłużej czekać, ponieważ jedzie do nas karetka z sąsiedniego powiatu o ile jest oczywiście dostępna -
mówi Szymon Kozłowski, ratownik medyczny.
Bo i z tym, szczególnie teraz bywa różnie. Dowodem na to jest sytuacja z poniedziałku kiedy to w zastępstwie karetki do 73-letniej mieszkanki Piły przyleciał śmigłowiec. Wszystkie zespoły ratownictwa medycznego obsługujące miasto były wtedy zajęte. Epidemia znacząco obciążyła wydolność opieki zdrowotnej.
- Tam wszędzie są braki w personelu, tam wszędzie są przemęczeni ludzie, przemęczeni pracownicy i oni będą działać dalej. Tyle ile mogą z siebie dać to z siebie dadzą, ale to są tylko ludzie - dodaje Szymon Kozłowski.
W dodatku personel medyczny czy mundurowi są także czasowo wykluczani z pracy przez koronawirusa. Dla przykładu dwóch pilskich strażaków przebywa obecnie w izolacji a kilku w kwarantannie, co komplikuje pracę całej jednostki. Dlatego służby apelują o informowanie w trakcie akcji o zakażeniu.
- To oczywiście w żaden sposób nie zmieni podejścia strażaków. Strażacy przyjadą, aby takim osobom pomóc, natomiast nastąpi zmiana poziomu bezpieczeństwa naszego. Mamy odpowiednie kombinezony, mamy aparaturę do dróg oddechowych, mamy maseczki - zapewnia st. kpt. Paweł Kamiński, rzecznik prasowy PSP w Pile.
Co uchroni mundurowych od potencjalnego zakażenia, a tym samym nie wykluczy ich ze służby.
Komentarze